Gdy widzi go co rano idącego na przystanek, nie denerwuje się już tak bardzo: oto idzie mój mąż (oczywiście wie, że nie jest jeszcze jej mężem). Gdy siada koło niego w tramwaju, on się jej kłania, ona mówi:
— Witam, poznaje mnie pan?
A on po krótkim wahaniu odpowiada:
— Ach tak — a potem jeszcze raz: — tak. — Na potwierdzenie wymienia jej nazwisko, ona jego.
Trzeciego ranka macha do niej, czwartego zdejmuje teczkę z siedzenia obok, gdy ona przed nim stoi, piątego siedzi koło niego dziewczyna, pyza-ta buzia pochylona nad książką, uszy wystające spomiędzy włosów. Ósmego dnia przepycha się w tłumie, zdobywa dwa miejsca i woła go, gdy idzie przejściem. Jedenastego wsiadają razem do wagonu i...