Na Bliskim Wschodzie od wieków żyją wyznawcy fascynujących i rzadko spotykanych religii. Przez lata opanowali oni sztukę przetrwania w świecie ciągłych najazdów obcych i przymusu asymilacji. Dzisiaj jednak na terenach dotkniętych wojenną zawieruchą muszą się zmierzyć z większymi niż do tej pory zagrożeniami. Spadkobiercy zapomnianych królestw to opis podróży do miejsc, w których ludy kultywujące tajemnicze obrzędy wciąż walczą o przetrwanie. Autor spotyka mandejczyków, jazydów, zoroastrian i przedstawicieli wielu innych wymierających religii. Poznaje ich historie, uczestniczy w ceremoniach i stara się zrozumieć niebezpieczeństwa, jakie na nich czyhają. W miarę jak coraz więcej młodych wyznawców ucieka na Zachód w poszukiwaniu wolności i pracy, wyznania te stają przed groźbą całkowitego zniknięcia.
„Wspaniały dziennik podróży śladami ginących religii Bliskiego Wschodu. Autor opowiada o historii i religii, przytaczając wypowiedzi zaprzyjaźnionych ludzi. Spadkobiercy zapomnianych królestw to […] piękna i bardzo ludzka opowieść o tym, czego prawie nie znamy, o tym, co narusza i podważa sztywne myślenie zarówno ortodoksyjnych wyznawców, jak i dogmatycznych ateistów”.
„Books and Culture”
„Gerard Russell, były brytyjski dyplomata pełniący służbę w różnych krajach regionu, jest znakomitym następcą wielkich brytyjskich arabistów, zafascynowanym Bliskim Wschodem i jego mieszkańcami […]. Spadkobiercy zapomnianych królestw to książka pełna ciekawych informacji, skłaniająca do namysłu i aktualna. Przybliża
pasjonującą wiedzę o mozaice bliskowschodnich wierzeń religijnych, o tym, skąd się wzięła owa różnorodność i jak udało się jej przetrwać. Nie wchodząc w doraźne dyskusje polityczne, stanowi jednak wyzwanie dla tych, od których zależy, czy różnorodność wyznań zachowa się w kolejnych latach. Jej zniknięcie byłoby stratą dla całej ludzkości”.
„The National”
„Jest to przedsięwzięcie literackie, niepozbawione jednak przenikliwych sądów politycznych. A ponadto książka pełna prawdziwych perełek […]. Ta urzekająca i rzetelna opowieść przypomina, że państwa muzułmańskie nie zawsze były tak okrutne jak zbrodnicza organizacja, która dzisiaj przypisuje sobie nazwę »Państwa Islamskiego «”.
„The Times”
„Z naszego zajazdu widzieliśmy z Zulfikarem płonące pochodnie w dalszej części doliny i słyszeliśmy dobiegające z oddali śpiewy. Powoli wyłoniła się z mroku grupa młodych mężczyzn i kobiet zmierzających w stronę pobliskiego pola. Poszliśmy za nimi, zachowując przyzwoitą odległość. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, zobaczyliśmy na całym zboczu migoczące światła. Jak się okazało, były to żagwie niesione przez Kalaszów schodzących z górskich wiosek. Zapanował gwar, kiedy ludzie pozdrawiali się nawzajem, czasami po miesiącach niewidzenia. Tańce trwały przez całą noc przy blasku wielkiego ogniska. Choć cały czas sypał śnieg, Kalasze
nie zwracali na to uwagi. Ciepło i światło oraz wigor tancerzy przepędzały ciemność i chłód, zapowiadając nadejście wiosny”.
Fragment książki