Wstęp
O Teatrze Rapsodycznym napisano już parę znaczących prac: książek i artykułów[1]. Opublikowano wiele wspomnień, aktorzy tego zespołu udzielili niezliczonej ilości wywiadów prasowych, radiowych oraz telewizyjnych. Postać Karola Wojtyły – Ojca Świętego Jana Pawła II, aktora Teatru Rapsodycznego w okresie okupacji, sprawiła iż nazwa tego teatru znana jest na całym świecie.
Nie sądzę jednak, żeby nasza wiedza o dokonaniach Mieczysława Kotlarczyka i Teatru Rapsodycznego była pełna. Nazbyt często we wspomnieniach powracano do tych samych wydarzeń, które z czasem obrosły legendą, pomijano natomiast inne fakty. Ponad sześćdziesiąt lat od daty powstania zespołu Kotlarczyka to ostatni moment, w którym historyk teatru ma jeszcze szansę, by rezultaty swoich badań skonfrontować z opiniami uczestników tamtych wydarzeń. Na pewno jednak teatrolog piszący o Teatrze Rapsodycznym nie ma łatwego zadania. Nie tak dawno Janusz Degler wspominał o kłopotach badacza epoki dwudziestolecia międzywojennego. Odwołując się do wówczas wypowiedzianych uwag, można by powiedzieć, że historyk Teatru Rapsodycznego także „…porusza się po dość niebezpiecznym terenie, który można porównać do zaminowanego pola. Te miny to żywa tradycja utrwalona w pamięci twórców, uczestników, a także ich rodzin, przyjaciół, współtowarzyszy. Zazwyczaj czują się oni strażnikami owej tradycji i za swój obowiązek uważają strzec jej wartości i dobrego imienia tych, którzy ją tworzyli. Każdy nieostrożny ruch grozi wtedy wybuchem – wybuchem pretensji, zarzutów, oskarżeń, zwłaszcza wtedy, gdy usiłuje się dotrzeć do prawdy, która nie zawsze jest miła, przeciwnie – bywa często gorzka i bolesna”[2].
W pewnym stopniu historia Kotlarczyka i Teatru Rapsodycznego przypomina losy Juliusza Osterwy i „Reduty”. Ci, którzy znają dzieje teatru Kotlarczyka, wiedzą, że w tym zestawieniu jest i dodatkowy sens. Osterwa był bowiem jednym z mistrzów twórcy krakowskiego zespołu. Degler, wspominając kłopoty teatrologów piszących o „Reducie”, notował:
Dotykamy tu sprawy niezwykle złożonej, a jednocześnie chyba najbardziej drażliwej w dziejach teatru polskiego. […] Narosło wokół tej sprawy wiele nieporozumień, krańcowo odmiennych sądów i ocen, legend i mitów zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.
Historyk teatru ma wyjątkowo trudne zadanie, jak wybrnąć z tego gąszczu, gdzie ludzka zawiść miesza się z bezkrytycznym uwielbieniem, bezlitosna drwina z przejawami kultu, niechęć z egzaltacją, ośmieszająca plotka środowiskowa […] z powagą pojmowania teatru jako służby i posłannictwa[3].
Nowy etap w badaniu dziejów tego ważnego, a nie w pełni docenionego w historii wojennej i powojennej polskiej kultury, teatru rozpoczęło opublikowanie w 2001 roku materiałów związanych z Teatrem Rapsodycznym – O Teatrze Rapsodycznym[4]. Mieczysław Kotlarczyk przez ponad dwadzieścia lat towarzyszył kolejnym premierom swojego zespołu nie tylko jako dyrektor teatru, inscenizator, reżyser, aktor, lecz także jako rzetelny autor tekstów drukowanych w programach teatralnych poszczególnych premier czy jubileuszy teatru. Będąc polonistą, doktorem nauk humanistycznych, przywiązywał wagę do słowa drukowanego, które oprócz przekazania niezbędnych informacji o nowym spektaklu mogło jeszcze bardziej utwierdzić widza w przekonaniu, że podstawą teatru jest słowo wypowiedziane. Stąd tak często w tekstach Kotlarczyka pojawiają się wypowiedzi na temat założeń Teatru Rapsodycznego. Książka zawiera artykuły, wspomnienia, sprawozdania i notatki twórcy Teatru Rapsodycznego, drukowane w programach z lat 1945–1967.
W drugiej części wspomnianej książki zamieszczono teksty Karola Wojtyły, związane z Teatrem Rapsodycznym i listy Wojtyły do Kotlarczyka – materiały niezwykle istotne w poznaniu historii Rapsodyków. Upływ czasu coraz dobitniej podkreśla, że u początków Teatru Rapsodycznego tkwiły nie tylko wydarzenia, o których pisali już historycy teatru. Była również przyjaźń, niepowtarzalny, ideowy związek tych dwóch mieszkańców Wadowic. Niewątpliwie szczególny czas rodzenia się tych idei – okres wojny, okupacji i bolesnych osobistych doświadczeń – wpłynął na skalę dążeń. Muszę przyznać, że lektura okupacyjnych listów Wojtyły do Kotlarczyka wywarła ogromny wpływ na moje myślenie o Kotlarczyku i Teatrze Rapsodycznym. Jestem przekonany, że dziś nie można już pisać o historii i idei tego teatru nie pamiętając o tym, co w sferze ideowej dyskusji zrodziło się pomiędzy Kotlarczykiem i Wojtyłą. Wielka szkoda, że nie zachowały się listy Kotlarczyka do Wojtyły. Mielibyśmy niepowtarzalny dokument, obrazujący wymianę myśli na temat sztuki scenicznej na skalę rzadko spotykaną w historii teatru.
Niedługo po ukazaniu się książki O Teatrze Rapsodycznym w archiwum domowym Danuty Michałowskiej odnalazła się, pisana przez nią w 1948 roku, Kronika Teatru Rapsodycznego, której fragmenty opublikowano w książce zawierającej wspomnienia artystki[5]. Wiele istotnych faktów dotyczących działalności Mieczysława Kotlarczyka i Teatru Rapsodycznego udało mi się odnaleźć w zbiorach znajdujących się w krakowskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej[6]. Po lekturze różnorodnych dokumentów gromadzonych przez Służbę Bezpieczeństwa (kwestionariusze osobowe, notatki służbowe, raporty agentów i tajnych współpracowników, wyciągi z zeznań sądowych itp.) możemy przedstawić nowe okoliczności dwóch decyzji władz PRL-u o likwidacji zespołu Rapsodyków. Te i inne fakty zainspirowały mnie do zajęcia się historią zespołu Mieczysława Kotlarczyka oraz znaczeniem teatru w biografii Karola Wojtyły.
Jest to historia teatru opowiedziana nie tylko słowami Mieczysława Kotlarczyka i innych Rapsodyków, ale wszędzie tam, gdzie to było możliwe, również słowami dokumentów znajdujących się w różnych archiwach (prywatnych i państwowych). Tylko metoda porównania, konfrontacji źródeł, daje szansę zbliżenia się do prawdy o dramatycznych dziejach Teatru Rapsodycznego.
Chciałbym zarazem, aby ta książka była opowieścią o losach grupy osób, którą połączyła autentyczna miłość do teatru. To historia pokolenia urodzonego i uformowanego w wolnej Polsce – II Rzeczypospolitej (tylko Kotlarczyk urodził się przed rokiem 1918), dla którego okres wojny i okupacji był doświadczeniem kształtującym charaktery i decydującym o późniejszych losach. Jakże znamiennie brzmią słowa Juliusza Kydryńskiego (jednego z uczestników wydarzeń, o których będzie mowa w tej książce), odnoszące się do granych w sierpniu 1939 roku spektakli Kawalera Księżycowego Mariana Niżyńskiego (w wykonaniu „Studia 39”, w jego zespole był m.in. Karol Wojtyła), w zetknięciu z dramatycznymi wydarzeniami, w których za chwilę przyszło im uczestniczyć.
Lato 1939. Cudowne wieczory, miasto pełne w tych dniach poezji, muzyki i tańca, gdy spokojnymi, dobrze oświetlonymi plantami wracaliśmy po przedstawieniach do domu, byliśmy rozśpiewani, radośni. Byliśmy aktorami. Występowaliśmy przed prawdziwą publicznością, która przyjmowała nas z entuzjazmem. Byliśmy poetami. Co prawda, nie drukowaliśmy jeszcze wierszy, ale nasze nazwiska były już znane w młodocianym środowisku. Kochaliśmy świat i życie[7].
1 września 1939 roku zburzył cały ten świat młodzieńczych planów i młodzieńczej radości. „Wszystko potoczyło się inaczej. Wojna, tajne nauczanie, wkrótce przymus pracy: zarobkowej i dla zabezpieczenia przed wywozem na roboty do Niemiec”[8]. I w tych zniewolonych przez niemieckiego okupanta czasach, sztuka, literatura, teatr pozwalały pokoleniu, o którym opowiada ta książka, przetrwać najcięższe chwile, dawały nadzieję, że może nadejdą jeszcze cudowne wieczory, wypełnione poezją, muzyką i tańcem, kiedy to można będzie bez strachu wracać do domu.
A potem, po długich tygodniach i miesiącach wojny oraz okupacji, przyszedł styczeń 1945 roku. „O, w jakże rozpaczliwie smutnych okolicznościach przychodzi ta chwila wyzwolenia od Niemców”
– zapisała 18 stycznia w swym dzienniku Maria Dąbrowska. „Pomyśleć – dziś rano jeszcze byli tu Niemcy – a wieczorem jesteśmy już pod okupacją bolszewików”. W ostatnich dniach stycznia 1945 roku Dąbrowska z bólem notowała:
To, co teraz zrobiono z Polską, przechodzi wszystko, co znane jest w dziejach jako cynizm i narzucenie narodowi obcej woli przemocą. I pomyśleć, że ten nieszczęsny naród po pięciu latach tak straszliwych ofiar, tak niezłomnej walki i pracy podziemnej przeciw Niemcom nie ma nawet tej satysfakcji, żeby historię tej cudownej walki, pracy, ofiar ujawnić i laurem uwieńczyć. Bo tę naszą krew i walkę opluto, zbezczeszczono, przekreślono[9].
A później nadeszła pierwsza wiosna w nowej rzeczywistości, pierwsze nadzieje, rozczarowania – i znów pojawił się strach. Czy dziś można jeszcze zrozumieć, opisać tamten czas, zgłębić istotę tego strachu? Kiedy stawiam te pytania, jedyną odpowiedzią jest zapamiętany obraz z dzieciństwa – przeraźliwy krzyk: „Nie bijcie!” – powracający w snach osoby, którą znałem i ceniłem. Dopiero po latach dowiedziawszy się, że ta osoba w czasach stalinowskich pięć lat spędziła w więzieniu we Wronkach, coś zacząłem rozumieć. Trudno nie zgodzić się z opinią Czesława Miłosza, iż „dla nowych pokoleń to, co się działo wtedy w bloku sowieckim, również w Polsce, jest trudne albo niemożliwe do wyobrażenia. Tamten moment historyczny powinien zresztą być przypomniany nie tylko w skali Polski, ale całego świata”[10].
Dzieje Teatru Rapsodycznego po II wojnie światowej są znamiennym przykładem (nazbyt rzadko przywoływanym) losu polskiej kultury i polskich twórców w zetknięciu z polityką kulturalną PRL-u, szczególnie w czasach stalinowskich. Likwidacja Teatru Rapsodycznego w 1953 roku to jedna z najbardziej dotkliwych strat, jaką teatr polski poniósł w walce o zachowanie własnego oblicza i stylu[11]. Historia Kotlarczyka i jego zespołu stwarza okazję nie tylko do przywołania tamtych lat, lecz także zrozumienia ówczesnych dramatów artystów, którym przyszło żyć i tworzyć w czasach zniewolenia.
[1] W badaniu dorobku Mieczysława Kotlarczyka i Teatru Rapsodycznego największe zasługi ma Jan Ciechowicz, autor wielu artykułów i książki pt. Dom opowieści. Ze studiów nad Teatrem Rapsodycznym Mieczysława Kotlarczyka, Gdańsk 1992. Bezcennym źródłem informacji, wspomnień jest książka
– „…trzeba dać świadectwo”. 50-lecie powstania Teatru Rapsodycznego w Krakowie. Wybór tekstów, komentarze i przypisy D. Michałowska, Kraków 1991.
[2] J. Degler, Dylematy i kłopoty historyka teatru międzywojennego [w:] Teatrologia polska u schyłku XX wieku, pod red. J. Michalika i A. Marszałek, Kraków 2001, s. 166–167.
[3] J. Degler, op.cit., s. 167. Józef Szczublewski, po bardzo ostrym przyjęciu przez redutowców Pierwszej Reduty Osterwy (Warszawa 1965), pisząc o Osterwie, zastosował już bardziej „bezpieczną” formułę „żywotu” (Żywot Osterwy, Warszawa 1973).
[4] M. Kotlarczyk, K. Wojtyła, O Teatrze Rapsodycznym. 60-lecie powstania Teatru Rapsodycznego, wstęp i oprac. J. Popiel, wybór tekstów T. Malak i J. Popiel, Kraków 2001. Wszystkie cytaty pochodzące z tej książki zaznaczam bezpośrednio w tekście, podając w nawiasie numer strony.
[5] D. Michałowska, Pamięć nie zawsze święta. Wspomnienia, Kraków 2004. Parokrotnie przywołany przez Ciechowicza w Domu opowieści rękopis Kroniki Teatru Rapsodycznego D. Michałowskiej (Kraków 1949) to najprawdopodobniej nieco zmieniona wersja zapisków z 1948 roku. Według relacji Michałowskiej, pierwsze notatki o historii Rapsodyków powstały z inspiracji Kotlarczyka i miały być wykorzystane w okolicznościowym
[6] Instytut Pamięci Narodowej. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Oddziałowe Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów w Krakowie. Zob. tu m.in.: IPN Kr 010/11915 (teczka Mieczysława Kotlarczyka – „Sprawa ewidencyjno-obserwacyjna, kryptonim «Łącznik»”. Teczka zawiera 88 zapisanych stron/kart, kolejno ponumerowanych, zszytych i zabezpieczonych pieczęcią); IPN Kr 010/9431 (teczka Tadeusza Kudlińskiego); IPN Kr 075/69 t. 1–2 (materiały dotyczące „Unii”).
[7] J. Kydryński, Wspomnienie, „Kraków” 1984, nr 3.
[8] D. Michałowska, Pamięć nie zawsze święta…, s. 126.
[9] M. Dąbrowska, Życie moje cudowne… Dzienniki w jednym tomie, przygotował T. Drewnowski, Warszawa 2002, s. 190 i 191.
[10] „Strach przed odpłynięciem okrętu” (Rozmowa o „Zniewolonym umyśle”) [w:] Cz. Miłosz, Zniewolony umysł. Lekcja literatury z Czesławem Miłoszem i Włodzimierzem Boleckim, posłowie W. Bolecki, Kraków 1999, s. 5.
[11] Według opinii Kazimierza Brauna, „polityka kulturalna komunistów, szkody, jakie wyrządzili polskiej kulturze, i metody ich działania ujawniły się najdobitniej i nabrały symbolicznego wręcz wyrazu w powojennej historii krakowskiego Teatru Rapsodycznego”. Zob. K. Braun, Teatr polski (1939–1989). Obszary wolności – obszary zniewolenia, Warszawa 1994, s. 83.
0.00 zł