Myśl o ponownym wydaniu „Dialogu Innych albo innych monologów” była przypadkowa. Z perspektywy czasu, jaki dzieli zamiar od realizacji myślę, że zarazem konieczna. Pojawiła się, gdy wracam do przeszłości, by iść przed siebie. Już wiem, że „ja może przekroczyć siebie jedynie «wewnętrznie»” (pisane w między-czasie „Genealogie psychoterapii. Fragmenty dyskursu egzystencjalnego” są drogą tego rozpoznania i świadectwem); wiem też jednak, że wymaga to czasu. Nie tego, który się ma się lub nie ma (w istocie zawsze nie ma), ale tego, który przychodzi na nas z Innym. – Inny jest przyszłością, albo nas nie będzie.
(fragment wprowadzenia do drugiego wydania)
Strach przed Innym i płynącą z niego samotność chwil, które na swych świadków przywołują słowa zamiast obecności, głośną gadaninę „chcących wiedzieć naprawdę” zamiast cichej obecności wsłuchanych w siebie „na dobre”, może przezwyciężyć tylko silniejsze od strachu i, zdaniem E. Lévinasa, właściwe każdemu, pragnienie Innego. Jedynie ono, ta tęsknota za Innym, której nie uciszy żadne spełnienie (bo Inny jest niewidzialny: zawsze gdzie indziej, nie taki i nie tam, jakim zaprojektowało go moje patrzenie, słyszenie i mówienie), może wyrwać z kryjówki toż- samego i dodać odwagi, by za Innym pójść, posłusznie, jak za mistrzem i nauczycielem. Powiem więcej, jak za świętym, bo Inny znaczy też święty, a towarzyszenie mu przypomina modlitwę, to dialogiczne słowo, które może
obyć się bez dźwięku i wszystkiego, co zmysłowo uchwytne, a jednak łączy nieskończenie odległych dając pewność, że są świadkami tej samej drogi. I właśnie ta pewność, że towarzyszy mi świadek tej samej drogi, jakkolwiek nie potrafię jej wyjaśnić, uzasadnić, wypowiedzieć na głos, jest pierwszym słowem wspólnoty, w której przezwyciężona może być moja samotność. I nie przeszkadza wtedy, że drugi jest Inny – wspólnota oparta na tożsamości, nie jest ani możliwa, ani potrzebna – ważne, że spotykamy siebie w drodze. Psychoterapia jest sztuką dialogicznego słowa, zaś jej źródłem doświadczenie Innego.
(fragment książki)