Widzieliśmy już wiele… A to fenomenalnego duńskiego bramkarza P. Schmeichela w „Brudnej robocie” emitowanej przez Discovery Channel, a to naszą wybitną sportsmenkę M. Pyrek w „Tańcu z gwiazdami”, a także reżysera Davida Lyncha w roli rockmana… Równie odważnie na pozornie obce sobie obszary wkraczają naukowcy. Jednym z nich jest Anthony D. Smith, uznawany za jednego z najwybitniejszych anglosaskich reprezentantów nauk społecznych. Uczony ten podjął śmiałą próbę wykorzystania socjologicznej wiedzy dla zobrazowania zjawisk z pogranicza historii i kultury. Swój pogląd zaprezentował w niedawno oddanej do rąk czytelników książce pt. „Etniczne źródła narodów”. Zapoznanie się z tą pozycją umożliwiło nam Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, które – trzeba przyznać – podjęło przez to dość ryzykowny krok. Dlaczego? Zacznijmy jednak od początku…
Były profesor London School of Economics and Political Science opowiada o swoich badaniach w sposób przemyślany. Przekazuje nam bowiem najpierw zgrabną porcję informacji z zakresu metodologii badań socjologicznych, wyjaśnia wykorzystywane pojęcia i cele pracy. Wspomina też o spotkaniach, rozmowach i obserwacjach, które stały się inspiracjami do powstania omawianej pozycji. Następnie sięga do skarbnicy dziejów powszechnych aby wydarzenia, zjawiska i mówiące o nich źródła poddać analizie pod kątem procesu powstawania narodów. Co niezwykle ważne, zajmuje się nie tylko narodami istniejącymi do dziś, nie tylko narodami licznymi i odgrywającymi we współczesnym świecie wybitne role ale również bada i dzieli się opiniami o społecznościach i narodowościach wręcz mikroskopijnych lub takich, po których pozostały już ledwo okruchy pamięci. Na zakończenie otrzymujemy sporą dawkę ważkich wniosków, uwag i spostrzeżeń ale także nieco dydaktyki i pouczeń dla współczesnych. Skoro jednak autorem jest socjolog nie powinno być to dla nas zaskoczeniem.
Jeśli wzorem asów marketingu mielibyśmy wymienić najsilniejsze strony „Etnicznych źródeł narodów” to bez wahania możemy wskazać m.in. na:
1. Dialog z czytelnikiem prowadzony jest językiem zrozumiałym, bez zadęcia i z ograniczoną do minimum ilością niestrawnych definicji.
2. Wykorzystanie szerokiej bazy źródłowej.
3. Udostępnienie wiedzy o zjawiskach i ludach mało znanych w naszym kręgu kulturowym.
4. Znaczny obiektywizm zawarty w sądach o autorach konkurencyjnych opinii.
To całkiem sporo, ale gwoli sprawiedliwości trzeba też wspomnieć o słabszych stronach. Tych jest – niestety – wcale niemało.
Szczególnie rzucającą się w oczy słabością są wspomniane nieco wcześniej mapy. Pozornie podnoszą walory książki, ale w rzeczywistości tak się nie dzieje. Nie wiem na ile jest to wynik ograniczeń technicznych, a ile w tym intencji autora lecz np. mapka nr 4 dotycząca lat 200 p.n.e. – 300 n.e. wskazuje, iż siedziby Słowian znajdowały się ówcześnie na ziemiach dzisiejszego Obwodu Kaliningradzkiego, Litwy, północnej Białorusi i naszego Podlasia. Podobnie można wywnioskować, że środkowoeuropejską ojczyzną Węgrów stała się Słowacja, Morawy i Małopolska wraz z Górnym Śląskiem (mapka nr 6). Natomiast na mapce nr 5 obrazującej lata 400-570 n.e. pomiędzy Wisłą a Renem nie znajdziemy Germanów ale Teutonów (sic!).
Podobnie wzmaga się nasze zdziwienie, gdy dowiadujemy się, że Świętopełk (IX w.) był królem morawskim, czeska szlachta eksploatowała w karpackich dolinach mówiące po słowacku chłopstwo, a wzorcem czy też źródłem ukraińskiego odrodzenia byli rzekomo Kozacy Dońscy…[1]
Polskiego czytelnika może również martwić fakt, iż Anthony D. Smith chyba już tradycyjnie skoncentrował się na dziejach „twardego rdzenia Europy” traktując ciekawe przecież dzieje naszego regionu dość powierzchownie. Dodatkowo nie wykorzystał (patrz Bibliografia) dorobku żadnego z polskich historyków zajmujących się zagadnieniem cywilizacji i narodów, a przecież lektura książek B. Zientary czy też F. Konecznego mogłaby „Etnicznym źródłom narodów” wyjść jedynie na dobre[2].
Kontrowersyjne i trudne do przyjęcia przez miłośników historii są także niektóre twierdzenia autora dotyczące chronologii powstawania narodów. Choć Profesor przyjmuje, wbrew modnym opiniom, iż narody nie są wymysłem XVIII-wiecznych piewców rewolucji, lecz swymi początkami sięgają zamierzchłych czasów, to nie ustrzegł się przed szafowaniem stereotypami. Twierdząc, że „Naród i nacjonalizm to zachodnie koncepcje i zachodnie formacje” popełnił – jak sadzę - błąd polegający na nie docenieniu świadectw podważających takie przekonanie, a których choćby ze średniowiecznych Czech i Polski mamy całkiem sporo[3].
Zamykając po lekturze omawianą książkę miałem mieszane odczucia. Być może moje oczekiwania rozminęły się z tzw. ideą przewodnią. Być może powinienem już na samym początku wziąć poprawkę na socjologiczne podejście do zagadnienie. Być może… W każdym razie ten kto zechce rozszyfrować pojęcia: „etnia pozioma”, „etnia nadgraniczna” lub „prymordialiści”, jak również zaznajomić się z zachodnim spojrzeniem na społeczno-historyczne procesy, niechaj czym prędzej biegnie do księgarni. Ukłony dla Wydawnictwa za odwagę i miłej lektury!
Plus minus:
Na plus:
+przystępny język
+narracja
+oryginalne spojrzenie
+więcej niż dobra estetyka szaty graficznej
+”oprzyrządowanie” wydania
Na minus:
-koncentracja na dziejach Zachodu
-błędy rzeczowe
-budowanie wniosków w oparciu o schematy
Tytuł: „Etniczne źródła narodów”
Autor: Anthony D. Smith
Wydanie: 2009
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
ISBN: 978-83-233-2822-3
Stron: 385
Oprawa: miękka
Cena: ok. 30 zł
Ocena recenzenta: 7/10
0.00 zł