Pewnego wieczoru razem z pastorem obrabialiśmy w prasie zielarskiej w jego pracowni nasze ostatnie znaleziska. Natknęliśmy się na nie na jednym z torfowisk w okolicach Kengis, zwłaszcza kilka niepozornych łodyżek turzycy sprawiło, że pastor zaczął drżeć niczym pies gończy. Ostrożnie zaniosłem okazy do jego kuchni, z korzonkami troskliwie oswobodzonymi z ziemi i otulonymi w miękkie płótno, a teraz pomagałem mu wymieniać wilgotne arkusze szarego papieru na suche, by jak najlepiej zachować roślinki.Wspólnie do ...Przejdź do strony książki
Pewnego wieczoru razem z pastorem obrabialiśmy w prasie zielarskiej w jego pracowni nasze ostatnie znaleziska. Natknęliśmy się na nie na jednym z torfowisk w okolicach Kengis, zwłaszcza kilka niepozornych łodyżek turzycy sprawiło, że pastor zaczął drżeć niczym pies gończy. Ostrożnie zaniosłem okazy do jego kuchni, z korzonkami troskliwie oswobodzonymi z ziemi i otulonymi w miękkie płótno, a teraz pomagałem mu wymieniać wilgotne arkusze szarego papieru na suche, by jak najlepiej zachować roślinki.Wspólnie do ...Przejdź do strony książki
Ta strona wykorzystuje pliki cookies.
Dowiedz się więcej...