Ojciec nie wrócił tamtej nocy. Mauro wyszedł go szukać, ale nigdzie go nie znalazł. Brakowało też łódki. Dla uspokojenia powtarzał sobie, że ojciec musiał wybrać się po jedzenie, lecz w miarę jak słońce przygasało, malując niebo na wiśniowy kolor, stawał się coraz bardziej zdenerwowany. O zmierzchu chłodny wiatr zaczął przybierać na sile: porywał ze sobą liście z drzew i przeniknął do domu, sprawiając, że blaszany dach gwizdał jak płuca gruźlika. Prądnica przestała działać, więc nie było światła. Tylko księ ...Przejdź do strony książki
Ta strona wykorzystuje pliki cookies.
Dowiedz się więcej...