Spójrz na mnie, Anno. Włożyłem znoszone dżinsy, których tak nienawidziłaś. Ileż to razy łatałaś mi kieszenie, wymieniałaś zamek błyskawiczny, przyszywałaś szlufki. Kiedy zapinałem spodnie, wyobraziłem sobie, jak stoisz w kuchni z założonymi rękami i znacząco chrząkasz. Piękne było to subtelne, zawsze punktualne odkaszlnięcie i twój głos za moimi plecami, zwracający się do mnie po imieniu. – Przysięgam, że kiedyś ci je wyrzucę, Bóg mi świadkiem – mówiłaś, a ja je ściągałem, nie próbując nawet podejmować dysk ...Przejdź do strony książki
Ta strona wykorzystuje pliki cookies.
Dowiedz się więcej...