Wstał Bóg wczesnym rankiem, wziął do rąk motykę, nakopał ziemi, zmiesił błoto i począł lepić ludzi tak, jak garncarz lepi garnki. Lepił tak ludzi, lepił aż do południa. – Och, co za pięknych ludzi ulepiłem – rzekł sam do siebie. – I do mnie są podobni! Ale potrzebuję jeszcze dziesięć razy tylu. Uczynię formę i w niej będę robił ludzi, i tym, sposobem do wieczora będę miał tylu ilu potrzebuję. Zamiesił błoto, rzucał je do formy, czekał aż zastygnie, i proszę – człowiek gotowy, a Pan Bóg tylko kręci kołem gar ...Przejdź do strony książki
Ta strona wykorzystuje pliki cookies.
Dowiedz się więcej...