Wstał Bóg wczesnym rankiem, wziął do rąk motykę, nakopał ziemi, zmiesił błoto i począł lepić ludzi tak, jak garncarz lepi garnki. Lepił tak ludzi, lepił aż do południa. – Och, co za pięknych ludzi ulepiłem – rzekł sam do siebie. – I do mnie są podobni! Ale potrzebuję jeszcze dziesięć razy tylu. Uczynię formę i w niej będę robił ludzi, i tym, sposobem do wieczora będę miał tylu ilu potrzebuję.
Zamiesił błoto, rzucał je do formy, czekał aż zastygnie, i proszę – człowiek gotowy, a Pan Bóg tylko kręci kołem garncarskim. Tylko, że niektórzy mieli krzywe nogi, ręce, karki, albo też byli ślepi, krostowaci; inni zadufani, zdradzieccy, złośliwi; i gdy tak na nich patrzył, prawie każdy wychodził z formy z jakaś wadą, ale Pan Bóg nie miał czasu, by ich poprawić, spieszno mu było zrobić do wieczora tylu ludzi ilu zaplanował.
Dlatego na tym świecie są ludzie dobrzy i źli. Tych pierwszych rękoma Pan Bóg ulepił, drugich zaś za pomocą koła i formy, tak jak garncarz, co zdejmuje naczynia z koła garncarskiego.
(fragment legendy Pan Bóg ulepił ludzi niczym garncarz)